sobota, 29 lipca 2017

Wszystkie szlaki prowadzą na Mogielicę


Mogielica jest najwyższym szczytem Beskidu Wyspowego. Mimo tego, że od kilku lat spędzam wakacje w jej okolicy dopiero w tym roku udało mi się na nią wybrać. 

Wybraliśmy się na rodzinną wycieczkę w niedzielne przedpołudnie. Obraliśmy najkrótszą trasę na szczyt, czyli z Przełęczy Rydza Śmigłego za Chyszówkami , ale można na nią się dostać praktycznie z każdej strony (z Jurkowa,Tymbarku, Dobrej albo Szczawy).  Na szczyt dochodzi się w krótszym czasie niż pokazują to szlakowskazy około 2 godzin (nawet z dzieckiem)

Aby dostać się do szlaku z przełęczy należy z parkingu przejść ulicę, potem przez pole znajdujące się naprzeciwko przystanku autobusowego i wejść do lasu.


Szlak w lesie (a nawet przy wyjściu ze wsi, którą mijamy) jest dobrze oznakowany zarówno dla pieszych jak i rowerzystów.  


Ścieżka początkowo prowadzi przez las, z którego wychodzi się na pola i pobliską wieś, aby za nią po chwili marszu wejść ponownie do lasu. 

W lesie chwilami mijamy sporo kamiennych podejść , ale skoro przeszedł je sześciolatek tym bardziej nie będzie miała z nimi problemu osoba dorosła. 

Po drodze mijamy na leśnej polanie okołek (tak nazywana jest prze górali ta drewniana chatka).

 
Z lasu wychodzimy na polanę z pięknym widokiem na Beskid Wyspowy. 


Na polanie można zatrzymać się na piknik, albo "plażing" jak ci państwo, lub też zwyczajnie odpocząć i podziwiać widoki.


Po krótkiej sesji zdjęciowej ruszamy na szczyt. Za znakiem Rezerwat Przyrody ścieżka niestety nie jest już taka miła, nie dość, że wąska, kręta i krzaczasta, to jeszcze po deszczu, który padał poprzedniego dnia błotnista.


Po kilku minutach docieramy na szczyt z niewielką polanką, na której stoi wieża widokowa. 


Oprócz niej znajdziemy tam małą kapliczkę na drzewie, mapy i oznakowania szlaków oraz gratkę dla najmłodszych - budkę z pieczątką, którą mali zdobywcy szczytu mogą traktować jako odznakę. 


Na platformę widokową trzeba wdrapać się niestety po dość stromych schodach typu "drabina". Już po wejściu na pierwsze piętro stanowczo byłam zniechęcona widokiem "przepastnej" wysokości pod nogami i wycofałam się na dół. 


 Część z nas wdrapała się na samą górę, potem wszyscy siedliśmy, żeby zjeść drugie śniadanie, ale nasz piknik zakłóciły coraz bliższe burzowe pomruki. 

Szybko zeszliśmy jeszcze kilka metrów od wieży w dół  do punktu widokowego z Krzyżem Papieskim upamiętniającym wędrówki górskie Jana Pawła II .


 Po zrobieniu zdjęć niemal w ekspresowym tempie udajemy się w drogę powrotną. Z polany widać coraz bardziej zbliżające się ciężkie chmury  i koniec końców w połowie drogi w lesie musieliśmy zrobić przerwę, ponieważ dopadł nas deszcz. 


Chwilę przeczekaliśmy w lesie, w schronieniu drzew. Na szczęście burza na ominęła, a na parking dotarliśmy tylko przy drobnych kroplach deszczu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz