Długo wyczekiwany urlop, jak każdy w takiej sytuacji,marzyłam o tym żeby się wyspać, ale były też inne plany. Fajnie jest spędzić urlop aktywnie np. na górskich wędrówkach, ale aby nie męczyć się zbyt wysoką temperaturą trzeba dość wcześnie podnieść się z łóżka. Niestety dla mnie w wakacje budzik o godzinie 6. to istne zabójstwo. No, ale jak się ma motywację dokończenia tego, co nie udało się w zeszłym roku za pierwszym podejściem, to nawet tak wczesna pora zbyt nie przeszkadza.
MISJA TRZY KORONY!!!
W tym roku wybraliśmy łatwiejsze podejście. Od strony Sromowców Niżnych podjeżdża się na parking, mieszczący się niemal pod sama górą, dalej już niecałe 2 godziny na nóżkach. Znaki pokazują 1 h 55 min, ale tak naprawdę nawet z takim mało wprawionym zawodnikiem jak ja można odjąć 10 -15 minut.
Droga zaczyna się od przejścia asfaltową drogą do schroniska "Trzy Korony", a stamtąd łagodne podejście pod górę do linii lasu, najpierw polna ścieżką (warto tu na chwilę się odwrócić plecami do kierunku podejścia i popatrzeć na rozciągająca się w oddali panoramę Tatr), potem kamienistym szlakiem.
Droga zaczyna się od przejścia asfaltową drogą do schroniska "Trzy Korony", a stamtąd łagodne podejście pod górę do linii lasu, najpierw polna ścieżką (warto tu na chwilę się odwrócić plecami do kierunku podejścia i popatrzeć na rozciągająca się w oddali panoramę Tatr), potem kamienistym szlakiem.
Najgorszy do przejścia jest odcinek do Przełęczy Szopka, mimo, że cały czas lasem, to jednak schodami pod górę. Może nie jest to ekstremalne podejście , ale jak się narzuci za duże tempo na początku, przy temperaturze, na pewno grubo powyżej 25 stopni to pot leje się ciurkiem po plecach i w połowie drogi ma się już dość.
Z Przełęczy to już nie cała godzina drogi. Warto tu się zatrzymać, żeby chwile odpocząć na ławeczkach i po raz kolejny popatrzeć na panoramę Tatr.
Dalsza droga to już w miarę łagodne kamieniste podejście, które pokonuje się w dość szybkim czasie. Przed szczytem trzeba opłacić myto, jak w każdym Parku Narodowym i przejść dalej przez stalowe kładki zawieszone nad urwiskiem.
Obowiązuje tu ruch jednostronny na co zwracają uwagę tabliczki przy wejściu na kładkę.
Na samej platformie widokowej na szczycie Trzech Koron nie ma zbyt wiele miejsca, więc jeśli chce się bezstresowo popodziwiać widoki, to kolejny argument to wcześniejszego wyjścia na wycieczkę. Najgorzej jest jeśli trafi się na wycieczkę dzieci w wieku szkolnym, my mieliśmy na tyle szczęścia, że zdążyliśmy już zejść i zatrzymać się na podładowanie baterii przed drogą powrotną na ławeczkach przed budką strażnika pobierającego opłaty, zanim stado dzieci zaatakowało platformę.
Widok z góry jest piękny, niemniej jednak widoczność o godz.11 nie jest już perfekcyjna, najlepiej więc wybrać się na ten szczyt jak najwcześniej nie tylko ze względu na niższą temperaturę, spore ilości turystów, ale i na lepszą widoczność.
Po krótkim odpoczynku zeszliśmy na dół. Tym razem obyło się bez przygód.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz